WYWIAD Z PANEM mgr ANDRZEJEM MAKOWSKIM,
FIZYKIEM, MATEMATYKIEM I INFORMATYKIEM.
Piotr
Kociołek, uczeń Gimnazjum nr 145 im. Jana Pawła II w Warszawie,
przeprowadził w ramach VIII Ogólnopolskiego Konkursu Fizycznego
„Poszukiwanie Talentów", organizowanego przez Wydział Fizyki
Uniwersytetu Warszawskiego oraz Polskie Towarzystwo Fizyczne, wywiad
z panem magistrem Andrzejem Makowskim, fizykiem, matematykiem i
informatykiem.
- Jak to się stało, że został Pan fizykiem?
Przyczyna
tego wyboru była dość prozaiczna. W szkole średniej, w ówczesnym
systemie oświatowym nie było gimnazjów, miałem fenomenalnego
nauczyciela fizyki i kiepską nauczycielkę matematyki. W liceum, do
którego uczęszczałem, nauczyciel fizyki umiał nie tylko przekazać
wiedzę, ale potrafił wzbudzić fascynację przedmiotem, a także
zainteresowanie uczniów ogromnymi możliwościami stojącymi przed
tą dziedziną wiedzy. Ja, chociaż zawsze bardziej skłaniałem się
ku matematyce i do dzisiaj jest mi ona bliska, to jednak wraz z dużą
grupą kolegów z klasy wybraliśmy studia fizyczne. To był w sumie
taki „owczy pęd”. Zaznaczył się tu wpływ świetnego
nauczyciela, jakże ważny dla uczniów, kiedy jest on nie tylko
nauczającym, ale staje się mistrzem i przewodnikiem w odkrywaniu
tajników wiedzy.
Może
gdyby uczyła nas matematyki inna osoba, pewnie wielu spośród nas,
w tym i ja, wybralibyśmy tę dziedzinę wiedzy. Nasza matematyczka
„tylko uczyła”, stosując skądinąd niezawodną metodę
zadawania i odpytywania. Nie było mowy o budzeniu zainteresowania
przedmiotem, a szczególnie fascynacji. Pani ta, z pewnością
rzetelny pedagog, nie potrafiła jednak uczyć w sposób
interesujący. Matma była po prostu nudna.
- Co jest tak ciekawego w tej nauce według Pana?
Fizyka
odnosi się do otaczającej nas rzeczywistości. Poczynając od
odkryć dokonanych przez fizykę newtonowską do niesłychanie
fascynujących odkryć, których na naszych oczach dokonuje fizyka
atomowa badająca cząstki elementarne, rozwijająca się astrofizyka
badająca kosmos itd. To ogromne pole nowych odkryć, poszerzających
naszą wiedzę.
Oczywiście
fizyka korzysta z zasad wypracowanych i wypracowywanych przez
matematykę. Są one narzędziem niezbędnym do formułowania
twierdzeń fizycznych. Fizyka też znajduje się w coraz silniejszych
relacjach z innymi naukami przyrodniczymi, np. chemią, biologią, a
także kosmologią i astrofizyką. Ciekawią i fascynują otwierające
się niemal nieskończone możliwości odkrywania wszechświata,
prawideł w nim istniejących i jego zrozumienia.
Nie
trzeba już uzasadniać, że ze zdobyczy fizyki jak najszerzej
korzysta technika, stosując konkretne rozwiązania w konstrukcjach
urządzeń tworzących przecież obraz naszej cywilizacji.
- Jakie oceny otrzymywał Pan w szkole z fizyki?
Zawsze
pozytywne, najczęściej dobre i bardzo dobre. Szczególnie dumny
byłem z piątki, szóstek wtedy nie było, otrzymanej za prezentację
działania wiecznego pióra ze zbiorniczkiem na atrament (długopisy
nie były wówczas w powszechnym użyciu, a często wręcz zwalczane
przez szkołę). Oczywiście z omówieniem szczegółowym zasad
fizyki wykorzystywanych w konstrukcji tego skądinąd
nieskomplikowanego urządzenia.
- Jaką uczelnię Pan skończył?
Skończyłem
studia na Uniwersytecie Warszawskim, kierunek dydaktyka fizyki, a
więc kierunek ściśle „belferski”.... O! Przepraszam....
nauczycielski. Pierwszą pracę po studiach (obowiązywał wówczas
nakaz pracy) rozpocząłem jako nauczyciel fizyki w jednej z
warszawskich szkół średnich. Było to liceum księgarskie, w
którym pracę, jako początkującego nauczyciela tego przedmiotu, do
dziś mile wspominam. Udało mi się znaleźć wspólny język z
uczniami, a nawet ich zainteresować. Może dlatego, że niejako
„patronował” mi mój nauczyciel fizyki, którego uwielbialiśmy
i którego starałem się naśladować. I to chyba w jakiejś mierze
mi się udało.
- Jaki dział fizyki interesuje Pana najbardziej i dlaczego?
Fizyka
cząstek elementarnych. Cała fizyka opiera się na elementarnym
obrazie rzeczywistości. Ten obraz jest fundamentem i podstawowym
budulcem, na którym opiera się cała fizyka. I choć wiem, że na
bazie niedawnych odkryć, wśród fizyków nie ma obecnie
jednomyślności w uznaniu definicji cząstki elementarnej, to ja
jednak podzielam pogląd, że cząstki elementarne, czyli nie
posiadające wewnętrznej struktury, są podstawowym budulcem
materii. Dopuszczam również istnienie pojęcia cząstek
fundamentalnych i że w miarę postępu badań pewne cząstki mogą
przestać być uznawane za elementarne. Wszak fizyka jest nauką
niezwykle dynamiczną i ciągle rozwijającą się.
- Czy ostatnio w tej dziedzinie dokonano jakichś przełomowych odkryć?
Nie
chciałbym być tzw. „hurra optymistą”. Dzisiaj, tak naprawdę,
nauka nie znajduje się na etapie lawinowego dokonywania odkryć, a
zwłaszcza tych przełomowych. A poza tym, co to jest to przełomowe
odkrycie? Dla jednych będzie ono przełomowe, a dla innych nie. To
ma się trochę tak, jak z odkryciami geograficznymi. Obecnie nie
odkrywa się przysłowiowej Ameryki, Ziemi Ognistej, czy też
biegunów Ziemi. Tamte odkrycia były okupione ogromnymi wysiłkami i
ofiarami. Dzisiaj dowiadujemy się, że niepełnosprawny chłopiec
Janek Mela powędrował sobie, jak gdyby nigdy nic, ze swoim
wspaniałym opiekunem panem Markiem Kamińskim, na oba bieguny. I nie
wywołuje to nawet wielkich sensacji.
Wracając
na grunt fizyki. Jej działania nie polegają na ciągłym
dokonywaniu jakichś wiekopomnych i przełomowych odkryć, ale raczej
na szukaniu odpowiedzi na nieskończenie wiele małych znaków
zapytania, na wypełnianiu luk w istniejącym obrazie świata. Nie
znaczy to, że nie jest to interesujące, wręcz przeciwnie. Przy
okazji znalezienia odpowiedzi na jedno z tych małych znaków
zapytania, może zdarzyć się jakieś przełomowe odkrycie, które
zupełnie zmieni nasz pogląd na rzeczywistość. I tu należy się
za to chwała nauce!
Warto
dodać tak na marginesie, że nauka jest systemem samoregulującym
się. To znaczy, że nieustannie dąży do odkrywania prawdy.
Wielokrotnie zdarzało się, że w nauce popełniano błędy, jednak
nauka ma „narzędzia” do wykrywania tych błędów. Nie „wstydzi
się” pomyłek i z pokorą się do nich przyznaje. Koryguje je, bo
jej istotą jest PRAWDA. Zresztą nauka jest przecież działalnością
ludzką, a być człowiekiem, to znaczy popełniać również błędy.
A
wracając do wątku mojej wypowiedzi, to twierdzę, że nawet tak
niesłychanie ważne urządzenie, jakim jest Wielki Zderzacz
Hadronów, to nie jest ono jakimś epokowym urządzeniem
rewolucjonizującym tę dziedzinę nauki, a raczej narzędziem
pozwalającym potwierdzić to, co wcześniej fizycy teoretycznie
wywnioskowali. A więc to jeszcze jeden etap na długiej,
niekończącej się w wymiernym czasie, drodze rozwoju jednej z nauk.
- Którego fizyka podziwia Pan najbardziej?
Oczywiście
Alberta Einsteina. Jego szczególna teoria względności, która
zmieniła sposób pojmowania czasu i przestrzeni, jest wciąż
aktualna, a jej zastosowanie pozwoliło na dokonanie wielu
technicznych rozwiązań.
Drugim
podziwianym przeze mnie uczonym jest Ksiądz Profesor Michał Heller,
teolog, astrofizyk, kosmolog, do tego dyrektor, fundator i
pomysłodawca Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych, a także
pracownik Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego. Jest
laureatem wielu międzynarodowych nagród, z których najbardziej
prestiżową jest Nagroda Templetona, porównywana z Nagrodą Nobla.
Nagroda Templetona jest wyrazem uznania dla pracy tych uczonych,
którzy wykazują, że nie ma sprzeczności między nauką a
teologią, między wiarą a rozumem.
Zupełnie
na marginesie zaznaczę, że przez 4 lata studiowałem filozofię i
teologię. Studia te wiele mi dały i pozwoliły spojrzeć na
rzeczywistość w sposób rozszerzony, a studium logiki i teoria
poznania, które wchodziły w zakres filozofii, pomogły mi myśleć
w sposób precyzyjny.
- Czy łatwo jest w obecnych czasach nauczać fizyki?
Na
pewno trudniej niż przed wielu laty, kiedy rozpoczynałem pracę
dydaktyczną. I to wcale nie dlatego, jak to się dzisiaj czasem
mówi, że młodzież jest niesforna, rozhukana, rozwydrzona, czy
jakoś tam jeszcze. Od czasów starożytnych zawsze na młodzież
narzekano. Jestem już zaawansowanym emerytem, a bardzo cenię
młodzież. Kontakty z nią inspirują i ….. odmładzają!
Natomiast
młodzież dzisiaj ma ogromne możliwości dostępu do wiedzy. To
prawda, że są tacy, którzy z tego nie korzystają, ale żeby móc
z młodzieżą pracować trzeba być naprawdę świetnie
przygotowanym, znać młodzież i lubić z nią współpracować. A
być przygotowanym, to znaczy mieć dobrze opanowaną wiedzę, móc i
umieć „coś” zaproponować młodzieży i wzbudzić
zainteresowanie, albo wręcz entuzjazm. Bo dzisiejsza młodzież jest
bardzo wymagająca. I tak powinno być!
- Czy ma Pan jakąś sentencję, która motywuje Pana do dalszej pracy i która definiuje fizykę?
Jeśli
chodzi o sentencję związaną bezpośrednio z fizyką, to nie mam,
bo jak wcześniej zaznaczyłem, chciałem zostać matematykiem, a nie
fizykiem. To zamiłowanie do matematyki we mnie zostało, więc niech
inne mniej znane twierdzenie Pitagorasa: „Liczba jest istotą
wszechrzeczy”, będzie moją sentencją. To ona właśnie
najbardziej uczy szacunku dla matematyki, która w wielu dziedzinach
ludzkiej wiedzy ma tyle do zaoferowania.
Zresztą
znajomość sentencji jest bardzo miła. Świadczy o erudycji
człowieka, ale może też być dowodem na zramolenie. Wyobraźmy
sobie, że ktoś ciągle wtrąca do rozmowy przysłowia. Pewien
człowiek powiedział, że biada temu, kogo jedyną mądrością są
przysłowia. Dla mnie o wiele ważniejsza jest rzetelność w pracy
naukowej i zaangażowanie. To jest cenniejsze, niż żonglowanie
sentencjami! Chociaż, nie przeczę, są one miłe i sympatyczne.
- Czy fizyki można się nauczyć, czy trzeba mieć do niej talent?
Żeby
się nauczyć, trzeba pracować, a praca bywa często nużąca i może
nawet zniechęcać. Z pewnością tego doświadczyłeś, bo tego
doświadczają wszyscy. Natomiast żeby być twórczym, to do tego
trzeba mieć talent. To on uskrzydla w pracy, pozwala realizować
wizje i daje ogromną satysfakcję z osiągnięć.
- Czy można powiedzieć, że fizyka to całe Pana życie? Ma Pan jakąś inną pasję, czy jest Pan do końca pochłonięty fizyką?
Niestety
nie. Jak powiedziałem, bardziej niż fizyka interesowała mnie
matematyka. Tylko nie zrozum mnie źle, fizyka nie była pomyłką w
moim życiu. Interesuję się rozwojem tej nauki, bardzo cenię
odkrycia w tej dziedzinie i pracę naukowców. Jednak życie trochę
inaczej ustawiło moje zainteresowania. Ponieważ dość gwałtownie
usunięto mnie ze szkoły, w której uczyłem, za „niewłaściwe
poglądy”, co w tamtych czasach oznaczało, że miałem odwagę
mieć własne zdanie, musiałem znaleźć inną pracę, zgodną
zresztą z moimi zainteresowaniami. Podjąłem pracę w Centrum
Obliczeniowym Polskiej Akademii Nauk. To był ośrodek stosujący
wtedy pierwsze tzw. mózgi elektronowe, czy też maszyny liczące.
Były to XYZ, ZAM-2 i ODRY, czyli maszyny drukujące wyniki na
taśmach lub płytach perforowanych. To stare dzieje, a mówię o tym
dlatego, bo pozostał mi sentyment do zrębów informatyki.
Zdziwiłbyś się, gdybyś zobaczył całe zestawy metalowych szaf
wypełnionych setkami lamp radiowych, bo tranzystory jeszcze wtedy
nie istniały. Lampy te mocno się nagrzewały i na hali, gdzie były
ustawione owe „cuda” techniki informatycznej, było bardzo
gorąco. To powodowało, że maszyny te psuły się i popełniały
błędy, ale wyobraź sobie, że zastosowanie w pomieszczeniu
klimatyzacji znacznie poprawiało niezawodność tych maszyn. To
stare dzieje, ale właśnie ta praca spowodowała, że na wiele lat
związałem się z informatyką. Wtedy to opracowałem jeden z
pierwszych prostych programów wyszukujących dane, współpracowałem
też z pismem „Maszyny matematyczne”. I tak życie sprawiło, że
zawisłem między fizyką i matematyką, parając się informatyką.
Te dziedziny wiedzy są mi szczególnie bliskie. Czasem nazywam je
„trzema siostrami”.
Mam
jeszcze wiele innych zainteresowań, nie związanych z tematem, ale
już za dużo mówiłem. Może spotka mnie kiedyś przyjemność
udzielenia równie interesującego wywiadu na inny temat. A Tobie,
młody naukowcu, życzę ciągle nowych pasji, bo tylko pasjonaci
dochodzą do osiągnięć w życiu, słowem – potrafią się
zrealizować.
Bardzo
dziękuję Panu za interesującą rozmowę.
Wywiad
przeprowadził Piotr Kociołek